poniedziałek, 17 czerwca 2013

Módlmy się w niedziele z jarosławem...

Polacy! Módlmy się…..w ustawowe wolne niedziele…w jedności z jarosławem…
Jak niedawno pozbyliśmy się jako naród ucisku komunistycznego, nakazów, zakazów i odgórnych wytycznych jak żyć.
Oczywiście rozumiem różne podejście ludzi  do tematu wolnych dla handlu niedziel, ale ponieważ decyzja taka dotyczyłaby całego narodu, wszystkich Polaków, więc dziwi mnie, że tak powszechny temat nie będzie rozstrzygany w referendum.
A poza tym – cóż to znaczy handel w niedzielę? Powinnam pierwsze zapytać – dlaczego, gdzie i kto? Tłumaczeń jest wiele – że jesteśmy w większości katolikami (więc dyskryminujmy tych co  nimi nie są), że to scalać będzie rodzinę (jasne, w sobotę pan domu zabaluje w burdelu a z rana w niedzielę z rodzinką do kościółka) , że szanowane będą prawa pracownika (sic!) i inne podobne bzdety.
Komu mają tego plugawego i bezecnego handlu zakazać? Czy rzeczywiście o handel  tu chodzi? Rzeczywiście, czasami gdy w niedzielę z jakiegoś powodu bywam w centrach handlowych, widzę ludzi, rodziny które tak właśnie ten „święty” dzień spędzają – i co z tego? Czy to są ludzie wolni, którym wolna wola dyktuje co i kiedy chcą robić czy niewolnicy, którym Nadzorca czyli państwo np. w osobie jakiejś kaczki narzucać wolę będzie? Pytanie nie do końca retoryczne. Nie do końca bo zwiększa się niebezpiecznie elektorat nierasowego ptactwa czy też nazwijmy rzeczy po imieniu tzw. pisuarów. Nie żebym wielbiła bez zastrzeżeń PO, ale do Tuska akurat czuję szacunek, ze względu na jego klasę i mądrość conamniej, w przeciwieństwie do ptactwa obmierzłego i na dodatek  karłowatego. Wracając do tematu – te rodzinki spacerujące po centrach handlowych robią obroty niekoniecznie punktom handlowym, ale często gastronomii, która jest wszechobecna w każdym centrum handlowym. Z tego wynika, że zamykając centra handlowe w niedziele zamkniemy olbrzymią ilość punktów gastronomicznych i na to nie ma  żadnego racjonalnego wytłumaczenia, bo musielibyśmy zamknąć wszystkie restauracje w tym hotelowe, stacje benzynowe z definicji bo to i handel i często gastronomia – idąc tym tropem natychmiast dochodzimy do absurdu.  
Dlatego nie rozumiem zupełnie jak ludzie określający siebie jako inteligentnych zaczynają w ogóle ten bezsensowny temat, zamiast zająć się na serio tymi ludźmi, o których dobro im podobno chodzi. Proszę bardzo, w ramach ochrony praw pracowników, niech ustawowo praca w niedzielę równa się 100% stawce dziennej więcej, zagwarantowanej przez państwo. Myślę, że sporo ludzi będzie chciało wtedy pracować w niedzielę i nikt tego nie będzie wtedy nazywał wykorzystywaniem. Przecież od zawsze np. lekarze, którzy na początku zarabiali niewiele, czy ci, którzy nie mają prywatnych praktyk dorabiali do pensji biorąc w szpitalu dyżury w soboty i niedziele, bo były ekstra płatne.
Nie rozumiem tego, nie rozumiem tego cholernego kraju, nie rozumiem tych głupich jałowych dyskusji, nie rozumiem tej pseudopolitycznej wizji polskiej rodziny. Nie rozumiem jak na tym etapie demokracji i wolności można mieć tak debilne pomysły, żeby nakazami chcieć zmieniać rzeczywistość. Wiadomo , jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze – wszak jeszcze niedawny boom hipermarketów, specjalne prawa dla nich, a raczej naginanie tego prawa, w niektórych miastach specjalna polityka pro – tu akurat znam niektóre nagięcia prawa od podszewki , a teraz nagle be, przestajemy się kochać i wspierać i zamykamy się na niedzielę? Czy to jest właściwy powód? Pewnie tak, no bo nie wierzę że ten sielankowy obrazek polskiej katolickiej rodzinki w niedzielę po smacznym obiadku wypoczywającej na łonie natury czy raczej wlepionej tępo w magnetyzujący obraz kaczki przemawiającej w telewizorze kupionym na raty? O co tu chodzi do jasnej cholery i w jakim miejscu się znalazła ta nasza demokracja? Czy naprawdę rządzący nie widzą problemów polskiego społeczeństwa – bezrobocia i rosnącej nędzy  jego części, żeby bawić się w tak śmieszne i nic nie wnoszące tematy?
Co do chrześcijaństwa – w jego imię działy się na tym padole rzeczy straszne i przerażające, ale jak widać dla niektórych  a zwłaszcza pisuarowców ten sztandar, ten krzyż znowu jako miecz zaczyna służyć. Nie miecz, raczej topór.  
Nie rozumiem, ciągle tego samego , przecież nie wiara w jakiegokolwiek boga czyni człowieka dobrym.

Ale to temat na inny dzień.
 Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 24, poz. 83), jakiekolwiek korzystanie z treści tego bloga lub zdjęć, które są na nim zamieszczone, bez wiedzy i zgody właściciela, jest zabronione.